OW "Górnik", Zawoja

Dzisiaj odwiedziny w Ośrodku Wczasowym "Górnik" w Zawoi. Wycieczka z elementami osobistymi, w końcu trzykrotnie gościłem tam w czasach świetności ośrodka. Ostatni mój pobyt datuje się na 1991 rok. Czas na wizytę po 26 latach...

Zacznijmy zwiedzanie od największej swego czasu atrakcji ośrodka - basenu. O ile dobrze pamiętam, wczasowicze korzystali z niego bez ograniczeń. Koloniści musieli czekać - każda grupa mogła spędzić w basenie ściśle określony czas. Ile? Nie pamiętam... 😕

Na zdjęciach poniżej widać ogólny widok basenu. W tle część kompleksu przeznaczona dla kolonistów.

Słupki startowe. Jako, że w 1991 nie potrafiłem jeszcze pływać, skok z takiego słupka pozostał jedynie w sferze marzeń. O wzięciu udziału w kolonijnych zawodach pływackich nie mówiąc...
 
 

Poniższy napis, podobnie jak słupki, oznaczał wówczas dla mnie strefę dla niedostępną..
 

Ooo, 1 metr to głębokość w sam raz dla mnie. Po tej drabince schodziłem do wody... zaledwie 26 lat temu...

Przejdźmy teraz na parter kompleksu kolonijnego.

Jedna z sal "zbiorowych". Nie miałem na szczęście okazji spać w takiej. Niemniej komfort spania z 10 (?) współlokatorami nie należał pewnie do wysokich...
 

Korytarz na parterze budynku.  Po prawej widać drzwi do pokojów (tym razem "klasycznych - 6-osobowych). Korytarz kończył się schodami i przeszklonym przejściem, za którym można było pójść w górę w stronę świetlicy lub na dół w stronę jadalni. Pójdziemy tam, ale dopiero za chwilę.

Zdjęcie wprawiające mnie w zakłopotanie. I nie chodzi o to, że to kible. Po prostu w mojej pamięci wyglądało to trochę inaczej: przy ścianach były umywalki, a sedes przy ścianie. Na marginesie: w Zawoi po raz pierwszy spotkałem się z "angielskimi" kranami - osobno do zimnej i ciepłej wody.

Hydrant na parterze.
Gdyby ośrodek nie padł, pewnie przez to okno widać by było tłumy wczasowiczów spędzających czas przy basenie... Historia potoczyła się jednak inaczej..
Stół - jeden z nielicznych fragmentów oryginalnego wyposażenia. Smutne, że już nikt nigdy nie napisze na nim listu do domu...

11-letniego dzieciaka kręciła również technika p-poż. To tutaj dowiedziałem się, że istnieje tyle różnych rodzajów gaśnic.

Zwracają uwagę pozostałości po instalacji elektrycznej.
 

 Kiedyś zamiast muru były główne drzwi wejściowe do kompleksu kolonijnego. Po prawej stronie pod schodami stał stół, przy którym dyżurni zapisywali wszystkie wejścia/wyjścia.

 Przejdźmy teraz na 1. piętro.

 Schody łączące oba poziomy. Kiedyś w tym miejscu stały "piłkarzyki".

Schody równoległe do powyższych. O ile jednak tamte prowadziły do wyjścia głównego, o tyle te jedynie do bocznego (z reguły się z niego nie korzystało).

Korytarz bardzo podobny to tego z parteru. Pokoje z jedną, zasadniczą różnicą. Okna przy suficie. Dzięki temu widać było gaszenie światła, co oznaczało, że wychowawczynie zakończyły już dyżur i poszły spać.
 

Dwa ujęcie z pokoju wychowawczyń. W tym mieszkały dwie osoby.  Na pierwszym widać kącik sanitarny, na drugim pozostałości szafy.
 


A teraz czas na widoki z 1. piętra:

Widok na basen, taras kawiarniany i (w głębi) część wczasową.

Widok z pokoju wychowawczyń. Zarośnięty teren na pierwszym planie był kiedyś placem zabaw (obecnie absolutnie nic się nie zachowało). Beton w głębi był kiedyś kortem tenisowym, a od zielonej ścianki po prawej można było odbijać piłeczkę w przypadku braku partnera.

Plac apelowy. Na koloniach codziennie odbywały się apele. "Grupowy XY zgłasza stan grupy Z. Stan Q - wszyscy obecni".


 Sanitariaty na pierwszym piętrze kompleksu kolonijnego. "Prostokąty" na ścianie pokazują gdzie były spłuczki.

Tutaj kiedyś wisiał kaloryfer.

Brodziki prysznicowe. To już chyba z "lepszych" czasów. O ile mnie pamięć nie myli, za moich czasów były jeszcze drewniane palety.

Wieszak na papier toaletowy.

Jedyna ocalała lampa na korytarzu na 1. piętrze.
 

 Zgodnie z obietnicą, wracamy na parter i idziemy w stronę przeszklonego korytarza:


Za powyższym korytarzem - jak już wspomniałem - można było udać w górę lub w dół. My pójdziemy na górę: do świetlicy. Po pokonaniu schodów na zdjęciu poniżej należało skręcić w prawo. Po lewej (widoczne drzwi) wejście do pokojów kolonistów.

Wejście do świetlicy
 
 Kiedyś pomieszczenie to wypełniały rzędy krzeseł, a pod ścianą stał telewizor oraz video! Na tamte czasy sensacja! I świeżutki repertuar: "Akademia policyjna". Tę jednak puszczali dopiero po "Teleferiach"...

 Powyższe drzwi były używane jedynie okazjonalnie (np. kolonijny konkurs piosenki). Podczas seansów telewizyjnych były zamknięte.

Lampa z sali telewizyjnej. Ciekawe czy pamięta moje sukcesy piosenkarskie... ;)

Czy to jest jedno z krzeseł, na których dzieciaki z wypiekami na twarzy oglądały przygody adeptów szkoły policyjnej? Nie pamiętam 😕

 Z tym miejscem też wiążą się wspomnienia. 11-letni gentelmani stali w tym miejscu i dyskutowały, że "Pustynną Burzę" to już przepowiedniach była... że będzie taki zły Saddam i dobra Ameryka... Już wtedy ciągnęło do polityki 😜

Widok z balkonu świetlicy w kierunku wejścia głównego do części wczasowej. Za moich czasów w to miejsce podjeżdżały autokary, żeby zabrać nas na wycieczki (jakoś najbardziej zapamiętałem Zakopane).

Widok na kompleks kolonijny z pokoju kolonistów (gdybyśmy zamiast w prawo do świetlicy skręcili w lewo. Nie pamiętam jednak, żebym kiedykolwiek tam wchodził... Może szkoda, bo żyrandole były tam luksusowe...😉
 
 

 Gdybyśmy jednak, zamiast na górę do świetlicy, poszli na dół w kierunku jadalni? Najpierw minęlibyśmy wejście do zbiorowych pryszniców. Pamiętam, że korzystaliśmy z nich raz (zwykle były to prysznice, których brodziki widzieliśmy kilka zdjęć wyżej). Czemu akurat wtedy? Dla mnie pozostał synonimem łaźni kopalnianej: dużo pary i brak intymności...

Pozytywnie kojarzące się miejsce. Po pierwsze, widoczne schody prowadził na basen. Obecnie (jak wiele innych wejść w kompleksie) zamurowane.Po prawej zaś stał cud techniki - flipper.

Miejsce, do którego codziennie rano biegłem, żeby sprawdzić jadłospis na cały dzień. Jak było coś dobrego, to potem z niecierpliwością czekałem na śniadanie, obiad lub kolację.

Wejście na jadalnię. Po prawej stronie zamurowane wejście do korytarza (nie istniejącego) prowadzącego do części wczasowej.

Kilka ujęć z jadalni.

Kiedyś miejsce to wypełniały rzędy stołów. Gdzieś tu pod filarem stał stół mojej grupy...

Miejsce wydawania posiłków.

Pod widoczną ścianą zawsze stał olbrzymi garnek z herbatą oraz chleb i dżem.  Jak ktoś był głodny, zawsze mógł wpaść.

I na koniec kilka ujęć z kawiarni. Również bardzo pozytywne skojarzenia.
Widok z tarasu kawiarni na basen i (w głębi) kompleks kolonijny.

"Kawiarnia zaprasza", a w zasadzie "zapraszała".

W widocznym okienku kupowałem gofry i następnie wychodziłem drzwiami po prawej prowadzącymi na basen.


Poniżej link do filmu ze zwiedzania Górnika:
OW "Górnik"

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Haludovo Palace Hotel, Malinska

opuszczone uzdrowisko w Szczawnicy